niedziela, 24 października 2010

powolna sobota

Dzisiaj rano usiadłem przy komputerze i zacząłem czytać to co zebrałem o kamicy żółciowej. Niestety to co przeczytałem było tak przygnębiające że po pół godzinie wczołgałem się z powrotem do łóżka. Obudziłem się ok. 11 - sobota to okazja do odespania zaległości z tygodnia.

Po śniadaniu dzwoniłem do pobliskiej prywatnej kliniki aby dowiedzieć się cy można u nich usuwać kamienie żółciowe. Pani z recepcji powiedziała że oczywiście, laparoskopowo i powiedziała żebym zadzwonił do chirurga dyżurnego. Ten rozwiał moje nadzieje - w tej chwili medycyna konwencjonalna usuwa cały woreczek, a dawne metody usuwania samych kamieni przeszły do lamusa. Rozmawiałem najlogiczniej jak się da - w końcu powiedział że mógłbym porozmawiać z ordynatorem - którego muszę jednak łapać... Zobaczymy.

Oprócz różnych spraw dalej zbierałem materiały - m.in. przejrzałem cały blog kuszaby wyławiając posty powiązane z tym tematem - ten blog jest straszny w nawigacji (chyba wina bloxa), ale nie chciałem żeby mi cokolwiek umknęło - w tej chwili to jedyny chyba dla mnie punkt zaczepienia odnośnie walki z kamieniami a nie bezwolnego poddawania się wyrokom lekarzy.

Przeczytałem interesujące informacje na temat rozpuszczania kamieni poprzez zażywanie octu i będzie to moje pierwsze działanie - od jutra zacznę tę metodę stosować. Za miesiąc sprawdzę na USG czy kamień się zmniejszył. Mam nadzieję że nie dostanę żadnej kosmicznej kolki z chodzeniem po suficie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz